niedziela, 18 grudnia 2011

Szczęście nadeszło ?

Ostatnio sporo wam marudzę i marudzę, ale co ja poradzę, że przyzwyczaiłem się do Holenderskiego dobrobytu ? Poza tym Polacy ponoć od tego są, by marudzić :) Anyway, ostatnimi czasy pojawiło się u mnie kilka promyczków nadziei. Co prawda po kilku chwilach nadeszły chmury, które te promyki zasłoniły, ale teraz znów zaczęły się przebijać o oświetlać mi drogę :) Myślicie zapewne "Ale o co temu chłopu chodzi ?" - już tłumaczę. Pozwolę sobie jednak podzielić ten tekst na akapity, by łatwiej się wam do niego wracało, bo szczerze wątpię, by ktoś był w stanie przeczytać go jednym ciągiem, nie doznając po drodze trwałego urazu psychicznego :P

Zaczęło się od tego, że w pewne wtorkowe, wolne od pracy popołudnie wziąłem się za majsterkowanie i udało mi się domowymi sposobami tchnąć nieco życia w mój mikrofonik. Zapewne nie jest tak sprawny, jak był na początku, ale na pewno bardziej, niż podczas nagrywania nieudanego filmu z okazji 10 tysięcy widzów :)
Nadal nagrywa całkiem ładnie, ale teraz już nie może znajdować się w ruchu, bo styki nie trzymają tak mocno i zaczynają się trzaski, ale to akurat nie problem :)

Dnia następnego w godzinach południowych zostałem zaszczycony przyjazdem Magdy i Kubsona, a spodziewaliśmy się także CTSG. Ten ostatni jednak nie dostał urlopu i koniec końców nie pojawił się, ale mimo wszystko spotkanie zaliczam do bardzo udanych. Wieczorem, tego samego dnia udaliśmy się do pizzeri Gruby Benek, na umówione spotkanie z widzami. Siedzieliśmy tam dobrą godzinę i przewinęło się kilka osób ewidentnie na nas czatujących/polujących, jednak nikt nie zebrał się na odwagę i nie zagadał. Pomyśleliśmy wtedy "What a shame...", ale jednogłośnie stwierdziliśmy, że my zagadywać nie będziemy, bo byłoby to co najmniej dziwne - "Cześć, ja jestem Myszu, to jest Madzia, a to Kuba, uwielbiajcie nas !" ? Naaaaaah !
Około godziny 19 Kuba wrócił do swojego miasta, a my z Magdą oczekiwaliśmy odezwu od Kamila, bo zwyczajnie nie wiedzieliśmy jeszcze, że urlopu niet...

Drugi dzień był nieco bardziej zaskakujący. Poszliśmy do MC Donald'a, żeby coś przegryźć i wrzucić Magdy prolog do Floating Island. Już mieliśmy wychodzić, gdy w końcu ktoś przełamał lód i zagaił do nas ! Rozmowa z widzem płynęła bardzo przyjemnie, a wokół MC Donalda rosła liczba ludzkich satelitów. Zauważyliśmy najpierw dwóch młodzieniaszków, którzy bacznie nam się przyglądali, próbowali nam robić "skryte fotki" itd. Czuliśmy się nieco, jak małpki w zoo, oglądane przez szybkę. W końcu orbitujący wokół "Maka" musieli też zgłodnieć i dość sporą ekipą pozamawiali jakieś przekąski i siedli dość blisko. My wciąż zajęci rozmową z jedynym odważnym staraliśmy się nie zwracać uwagi na szepty i śmiechy, choć momentami ich motywy stawały się oczywiste. W końcu zaczęliśmy się zbierać, bo ile można siedzieć w MCD ? I wtedy nastał cud ! Ekipa satelitów zebrała odwagę gromadzoną chyba przez całe życie i także zagadała :) Umówiliśmy się na dzień następny, bo bite cztery godziny siedzieliśmy w jednym miejscu i nie widzieliśmy sensu dalszych posiedzeń.

Nastał dzień trzeci i ostatni pobytu Magdy u mnie. Kamila dalej ani widu, ani słychu, ale cóż, własne towarzystwo także nam wystarczało :) Na spotkanie poszliśmy w składzie - Ja, moja narzeczona i Magda. Tym razem już bez ceregieli, młodzież przekonała się, że nie gryziemy, nie drapiemy ani nie palimy na stosie, więc bezpardonowo wyciągnęli nas do pizzeri Da Grasso. Kolejne trzy godziny na mieście. Po robiliśmy sobie zdjęcia i czas było się zawijać. Punkt 19 Magda wsiadła do busa, zapewniając jednak, że to nie ostatnia jej wizyta w tym mieście :)

Wtedy nadeszły chmury i zacząłem mieć straszne problemy z nagrywaniem. Zaczęło się od Q&A #7. Nagranie miało zniekształcony i pochylony obraz i pierwszy film poszedł do kosza. Postanowiłem dla odmiany spróbować nagrania Frapsem, więc odpaliłem świat z Let's Play'a i wszystko było ok do póki nie okazało się, że Fraps nagrał mi dźwięk z mikrofonu na jednym kanale z dźwiękiem z gry i nie mogłem ani podkręcić tego pierwszego, ani przyciszyć tego drugiego zatem drugi film odpadł. Przestawiłem zatem w opcjach dźwięku Frapsa, ze Stereo na Multichannel i tak trzeci film nie ujrzał światła dziennego. Niestety nie zrobiło to najmniejszej różnicy i nadal obie ścieżki były na jednym kanale. Postanowiłem zatem, że będę nagrywał komentarz przy pomocy Audacity. Nagrałem kolejny odcinek, ale przy próbie zatrzymania nagrywania komentarza, Audacity wywaliło błąd i... tak... czwarty raz wszystko poszło w niebyt. Za piątym razem nie nagrało się video, po prostu Fraps nie "zaskoczył"... Szósty film nie chciał się wyrenderować - po ok 70% nagle przeskakiwało na 100% i lipa. Przy siódmej próbie komputer trzymałem laptopa na kocu i niestety dotarł do temperatury krytycznej, więc się wyłączył (przynajmniej zaoszczędził mi kasowania...) Ósma i dziewiąta próba to powtórka z szóstki, z tym, że próbowałem renderować do WMV i AVI, niestety bez poprawki, film nadal przeskakiwał część renderu. Przy dziesiątej próbie okazało się, że zapomniałem włączyć mikrofon, z resztą Audacity znów się wykrzaczyło. Przy jedenastej próbie ograniczyłem się do dwuminutowego filmu, by sprawdzić, czy może nie nagrywam zbyt długo. Niestety nie o to chodziło.

Po tych wszystkich próbach, załamany i kompletnie bez pomysłu postanowiłem udać się z prośbą o radę do Wujka Google. Ze wstępnych poszukiwań dowiedziałem się, że Camtasia może nie radzić sobie z Renderem przy dużej ilości FPS'ów. Zmniejszyłem zatem we Frapsie ich ilość ze 120 na 60 i... Alleluja ! Nagrany film z narzekaniami miał 8 minut, ale przynajmniej był znakiem, że wszystko się jakoś unormowało.
Zabrałem się zatem ostro do nagrywania. Efekt ? Wypuściłem dziś 6 odcinek Let's Play Minecraft i Infocasta z moimi przemyśleniami nt. Batman Arkham City, a w poczekalni jest 7 i 8 odcinek LPM oraz dwa odcinki nowej serii z gry Angry Birds, a wkrótce ukaże się także odcinek z Hogwartu, Mega Buildera i dalsze częście LPM i Angry Birds :)

Uff... ciężko było i gratuluję wszystkim, którzy dotrwali do końca. Idźcie się teraz przewietrzyć, złapać oddechu :) Słyszymy się wkrótce ! Znaczy się... wy mnie usłyszycie, ja was nie bardzo mam jak :D

Pozdrowionka !
Myszu